Wena zmienną jest
Z weną jak z kobietą, nie wiadomo co jej strzeli go głowy :) Przez dłuższy czas siedziałam nad odkładaną książką o której wspominałam ostatnio. Szło mi bardzo topornie, głównie przez ilość notatek, ale jak już zebrałam do kupy postacie, miejsca i ogólny cel, to wystarczyło poprawić i pisać dalej prawda? No właśnie nie...
Pierwszy raz miałam takie trudności, zmuszałam się do pisania, coś było ewidentnie nie tak. Myślałam, że to wpływ "zamknięcia" sytuacji pandemicznej, ale po kilku dniach przekonałam się że problem tkwi w fabule. Wymyśliłam wątek poboczny zbiegający się z głównym, szczyptę dramatu, bólu i fantastycznych postaci, ale nadal.... nadal pisanie było cierpieniem.
Dręczyło mnie to kilka dni, aż w końcu mój umysł mnie oświecił. Książka z ostatniego konkursu wydawniczego musi toczyć się dalej! Moja wyobraźnia była złakniona kolejnej słowiańskiej mitologii. "Standardowa" fantastyka może poczekać, ale pomysł na kontynuację nie może iść w odstawkę.Należy kuć żelazo póki gorące. Dlatego otworzyłam kajecik i zaczęłam pisać, znów o bogach w niełatwym panteonie Słowian.